Na poczatek sorry, ale prawy alt mi nie dziala i nie moge wszystkich polskich liter uzywac.
Mialem ci ja i jeszcze mam juke w pracy, ma juz z 10 albo i wiecej lat, stala na parapecie od poludniowej strony, ostatni rok to liscie jej sie nie miescily pod sufitem, zaczely wchodzic na siebie , lamac, ale dalej tam stala bo nigdzie indziej mi sie nie miesci przy oknie,zreszta dzielnie wytrzymywala niewygody. Az nagle zaczely zolknac dolne liscie, ale w tempie ekspresowym, przez tydzien chyba z 10 zzolklo i zdechlo, wiec odcialem jak zwykle. Poczytalem i pomyslalem ze moze przelalem, a ze w poprzedniej doniczce juz praktycznie same korzenie byly to kupilem wieksza, pake ziemi w kwiaciarni, standartowo keramzyt na dno. Przesadzajac obejrzalem korzenie ale predzej byly przesuszone niz przelane

Przesadzilem, na wszelki wypadek podlalem topsinem i czekalem. Tempo zolkniecia lisci spadlo, teraz tak jeden na tydzien-dwa. Ale gdybym nie odcinal tego ostatniego to bym nie zauwazyl, ze pien jest pekniety wzdluz

Nigdy na zadnej roslinie mi sie to nie przytrafilo. Szok. Juz nie dochodze przyczyn, ale wydaje mi sie ze to bylo i jest przyczyna choroby juki. Co teraz? Chcialbym ja utrzymac przy zyciu, czy to w calosci, czy odcieciu czubka, bo podobno tak mozna. A moze jakas masc gojaca? Opatrunek, zawiazanie? Tempo zolkniecia spadlo zasadniczo, jednak dolne nadal zolkna w tempie wyzszym niz przez te dotychczasowe lata. Czubek ma jasnozielone liscie ale juz moje przeczulenie drazy mi dziure, az sie obawiam ze to jasnozielone zzolknie a nie sciemnieje przez to pekniecie....
fotki...
